Będzie o łabędziach we Wrocławiu.

Żyrafa była mała słodka i pluszowa. I tak w przypływie sama nie wiem czego powędrowała spowrotem na sklepową półkę. Ale nie o żyrafie miało być, choć bez niej sie nie da opowiedzieć o jakże pięknych łabędziach. Kurcze to może jakoś tak od początku. Nie dalej jak tydzień temu w drodze do galerii wybrana została „fajniejsza” trasa. Jakiś ala mały park nad kawałkiem wody. Wrocławia nie znam, ciemno było więc nazw ulic i innych nie pamiętam. Dwie ścieżki jedna dołem, druga góra. Więc oczywiście najpierw górną trasą nóżki poczlapały do tejże galerii, w której to porzuciłam nieszczęsną małą żyrafę, co w efekcie sprawiło wielki smutek i poczucie winy. Tak, tak moi drodzy żyrafy najwidoczniej takie są, że łzy same płyną później z oczu🤷‍♀️. I oczywiście w drodze powrotnej, płynęły sobie dalej. Oj nie radzę wtedy pytać o chusteczki, bo jakaś bestia niechcący może wykrzyczeć, że ich nie chce, mimo że chce, że potrzebuje. No może trzeba taką bestyjke spacyfikować, zatrzymać w miejscu i te łezki powycierać, no tak bez pytań… No dobra to opowiem dalej. Oczywiście powrót tym parkiem nad kawalkiem wspomnianej już wcześniej wody tym razem dolną ścieżką, bliżej tafli… Łzy, pluszowe żyrafy to wszystko zostaje gdzieś w powietrzu, ale pojawia się coś nowego… Łabędzie. Widywałam te piękne ptaki wcześniej,nawet karmiłam i wszystko razem, ale te były jakieś takie… W każdym razie coś na wzór przestraszonego zadaniem domowym ucznia Gałkiewicza z Ferdudurke moglabym rzec „Jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca? Tylko u mnie na odwrót, zachwyca i to bardzo. Pomijam już fakt, że pomyślałam,.. „czemu one tutaj są? „🙄 skoro wydawało mi się, iż gdzieś tam odlatują? Tam gdzie cieplej, albo coś… Nawet jakaś myśl o Brzydkim Kaczątku mi się wtedy przewinęła przez głowę. Nie ważne… ornitolog ze mnie żaden. Ścieżka się skończyła, każdy poszedł w swoją stronę, tzn ja poszłam, a one popłynęły. Chyba miały bliżej. Następnego dnia po lekturze Google łabędzie dostały małe co nieco. Kurcze przypłynęły jak tylko zarejestrowały ruch przy brzegu. Pewnie już się tak nauczyły. Niby nie można powiedzieć, że to coś wyjatkowego, ale mam to gdzieś. Poczułam się wyjątkowo… Bo to był wyjątkowy wieczór.

Jeden komentarz na temat “Będzie o łabędziach we Wrocławiu.”

  1. Powinny odlecieć, ale jeśli ludzie je cały czas dokarmiali, a dodatkowo są młode i nie było mrozów – to się nie załapały na odlot. Jak mróz skuje wodę to umrą w męczarniach. Już były we Wrocławiu takie akcje, że łabędzia trzeba było z lodu siekierą. I nie zawsze z pozytywnym skutkiem.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz